Forum WWW.GAYCITY.COM.PL Strona Główna WWW.GAYCITY.COM.PL
Wejdź i zarejstruj się ponownie
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Uciekinier

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum WWW.GAYCITY.COM.PL Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kwadrat
VIP
VIP



Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: opolskie

PostWysłany: Śro 20:25, 06 Wrz 2006    Temat postu: Uciekinier

Dworzec Centralny w Warszawie jest dla mnie nieprzyjemnym miejscem. Wytwarza obojętność. Przestał mnie już ruszać widok bezdomnych, żebraków, narkomanów, itp. Za dużo tam tego. Ale nadal rusza mnie, gdy widzę ładnego, około 15 - letniego chłopca, który siedzi i płacze przy wyjściu na przystanki autobusowe. Budzi to we mnie altruizm i chęć pomocy.
Uklęknąłem przy nim. Miał średniej długości gęste czarne włosy i ciekawe rysy twarzy.
- Czemu płaczesz?
Nieufny wzrok.
- A co cię to obchodzi?
- Jeżeli się dowiem, może będę mógł ci pomóc.
- Pomóc?!!
Głos człowieka, który przez jeden dzień stracił wiarę w ludzi.
- Tak. Powiesz mi?
Spuścił wzrok. Wstydzi się, pomyślałem. Czego może się wstydzić?
- Jesteś głodny?
Długie milczenie.
- Tak...
- Chodź, tu obok jest restauracja wietnamska, kupię ci coś.
- Kupisz mi?!
- Tak. Chodź.
Jadł szybko i w milczeniu, jakby ciągle nie dowierzając. Przyglądałem mu się. Ubranie miał przybrudzone, ale dobrej jakości i nowe, zatem nie pochodził z rodziny patologicznej ani z domu dziecka. Tego, że uciekł z domu byłem już prawie pewien. Tak samo jak tego, co go czeka jeśli tu zostanie. Gdy wyszliśmy z restauracji, zapytał:
- Czemu to zrobiłeś?
- Co?
- Kupiłeś mi jedzenie. Co za to chcesz.
- Nic. Absolutnie nic. Zrobiłem to bezinteresownie.
- Dlaczego?
- Chciałem ci pomóc. Lubię pomagać ludziom, to mi poprawia samopoczucie.
Jego wzrok mówił wyraźnie, że mi nie wierzy.
- Człowieku, zaufaj mi. Przecież nic ci nie zrobię. Nawet nie mam 18 lat. Kim ja, według ciebie, mogę być?
- Nie wiem... Chociażby dealerem.
- A jak mam ci udowodnić, że tak nie jest?
Milczenie.
- No cóż. W takim razie nie ma co. Cześć.
Odwróciłem się i poszedłem w stronę przystanku. Po jakichś 50 metrach poczułem szarpnięcie.
- Jednak?
- Tak... Przepraszam...
- Nie musisz. A na razie, kilkaset metrów stąd jest skwer - ławki, drzewa i mniej ludzi. Tam będziesz mi mógł wszystko opowiedzieć, zobaczę czy mogę ci pomóc. Pójdziesz?
- Dobrze.
- Jak masz na imię?
- Michał.
- Piotr.
Poszliśmy do skweru przy pl. Starynkiewicza i usiedliśmy.
- Uciekłeś z domu?
- Tak.
- Dlaczego?
To, co opowiedział, było w zasadzie typowe. Totalny rygor, plan dnia z restrykcyjną ilością nauki, zakazy, nakazy przy kompletnym braku innego kontaktu z rodzicami, w ogóle brak bliższego kontaktu z kimkolwiek. Typowe, prawda? Tylko nóż się otwiera. Na dodatek Michał, jak zauważyłem, był bardzo wrażliwy i uczuciowy, tak że pod koniec opowieści, gdy mówił jak rodzice zwyczajnie zapomnieli o jego 14 urodzinach, rozpłakał się i musiałem objąć go i przytulić. Uspokoił się. Potrzebował tego.
- A co później? Od kiedy tu jesteś? - spytałem.
- Od doby. Ale... nie chcę o tym mówić.
Domyślałem się. Teraz nie miał przy sobie nic. Nie wyruszyłby tak z domu.
- Współczuję ci. Nie chciałbym mieszkać w takim domu. Ale myślę, że będziesz musiał do niego wrócić.
- Co?! Nigdy!
- Ale czy zastanawiałeś się, co cię tu czeka? Czym możesz zostać?
- Nie...
- Powiem ci. Są dwie możliwości - zostaniesz żebrakiem lub męską prostytutką. W najlepszym wypadku jakiś starszy pan weźmie cię na nieoficjalne utrzymanie. O najgorszym wolę nie myśleć. Zresztą, obydwa te "zajęcia" nie są bezpieczne.
- Więc co mam robić?
- A jeśli twoi rodzice zaprzestaliby tego rygoru? W całości? Wróciłbyś?
- Wtedy... tak. Ale...
- Więc proponuję pojechać do mnie, podasz mi telefon do rodziców, ja zadzwonię i podam im warunki, pod którymi wrócisz. Dobrze?
- A jeśli się nie zgodzą?
- To nie wrócisz. Ale wtedy nie będę mógł ci już pomóc. Więc?
- Dobrze.
* * *
- Nikogo nie ma?
- Najwyraźniej.
Zawahał się.
- Michał, jeszcze? Chcesz się czegoś napić?
- Tak.
- Wody?
- Dobrze.
- Trzymaj. Teraz podaj mi numer do swoich rodziców, pójdziemy do pokoju i zadzwonię.
- Dobra.
Zadzwoniłem.
...Dzień dobry. Proszę pana, ja dziś na Dworcu Centralnym w Warszawie spotkałem pańskiego syna... Piotr. Zaproponowałem mu pomoc, zgodził się. Powiedziałem mu, co go może czekać w Warszawie, a on stwierdził, że wróci tylko pod pewnymi warunkami. Zgodziłem się je przekazać... Czy pańska żona może uczestniczyć w rozmowie?... To dobrze... Więc przede wszystkim żadnych planów dnia. Będzie robił, co będzie chciał i kiedy będzie chciał, oczywiście w granicach rozsądku, na przykład do 22... Bo to, co było, szkodziło i jemu, i państwu. Państwo powinniście być dla niego partnerami, nie strażnikami, okazać mu więcej zaufania... Następnie, więcej kontaktu nie opartego na rozkazach. I niech państwo nie zapominają o jego urodzinach... Tak, państwo powinni wysłuchać go, gdy chce coś powiedzieć, ale nie zadawać natarczywych pytań... I przede wszystkim, żadnych kar za ucieczkę. To była konsekwencja państwa trybu wychowania... Ja tylko przekazuję. Co więcej, radziłbym go przeprosić... Tak, przeprosić właśnie za ten tryb wychowania... Wiem, że państwo chcieliście dobrze, ale na mój gust to była duża przesada. Zgadzacie się państwo?
Kiwnąłem głową do Michała. Uśmiechnął się.
To dobrze. Kiedy Państwo możecie być w Warszawie?... Czyli o 17. Dobrze... Ma pan plan Warszawy?... Proszę otworzyć tam, gdzie jest Most Łazienkowski... Jadąc od zachodu, skręci pan tuż przed mostem na Wisłostradę w prawo, potem zaraz będą światła, tam też w prawo i znowu w prawo w wjazd na pętlę i parking. Będziemy tam o 17. Zgadza się pan?... Do widzenia.
Odłożyłem słuchawkę.
- Uff... Ciężka rozmowa. Ale zgodzili się. Mamy 3 godziny.
- Dzięki. W ogóle... Jak mam ci się odwdzięczyć?
- Podziękowałeś. To wystarczy.
- Ale...
- Michał, skoro powiedziałem, że robię to bezinteresownie, to bezinteresownie.
- Ale przecież gdyby nie ty, to...
- Wiem co, gdyby nie ja. Naprawdę cieszę się, że mogłem ci pomóc. Jestem tym całkowicie usatysfakcjonowany.
- Jak chcesz. Może, jak... Właśnie, Piotrek!
- Tak?
- Za około dwa miesiące przeprowadzamy się do Warszawy. Może wtedy...
- Może wtedy porozmawiamy. Chętnie się z tobą spotkam, tylko musiałbyś tu przyjść.
- Przyjdę. Na pewno.
- Cieszę się. Teraz może włączę jakąś muzykę...
Słuchaliśmy i rozmawialiśmy. Przez te trzy godziny dowiedzieliśmy się o sobie wiele. Za 20 piąta wyszliśmy i ruszyliśmy w stronę umówionego miejsca. Michał milczał, szedł ze spuszczonym wzrokiem i wyglądał smutno.
- To już tam - pokazałem.
- Tak... Ale, Piotrek, ja tak naprawdę nie chcę wracać.
- Masz jakiś wybór?
- Nie, nie mam i rozumiem. Ale chciałbym... - zaciął się.
- Tak?
- Chciałbym... Piotrek, ja chciałbym zostać z tobą.
- Rozumiem. Też chciałbym mieć... brata takiego jak ty. Ale to niemożliwe. Niestety.
Pogładziłem go po włosach.
- Chodź.
Jego rodzice byli już na miejscu. Dla mnie wyglądali cokolwiek antypatycznie.
- Cześć - odezwał się.
- Cześć.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry. To pan...?
- Tak.
- Dziękujemy.
- Proszę.
- Co pan za to chce?
- Nic.
- To znaczy?
- To znaczy, że nic.
- Nie wierzę, żeby...
- Proszę pana, pańska wiara jest pańską prywatną sprawą. Nie chcę przekonywać trzeci raz w ciągu dnia. Nie będę już państwu przeszkadzał. Do widzenia. Do zobaczenia, Michał.
- Do widzenia.
- Cześć, Piotrek. Do zobaczenia.
* * *
Te trzy godziny dały mi dużo do myślenia. Rozmawiałem wtedy z Michałem tak szczerze, jak nie rozmawiałbym z długoletnimi znajomymi. Zastanawiałem się, o czym to świadczyło.
Po jakichś dwóch miesiącach zadzwonił domofon. Ja jak zwykle nie zwróciłem uwagi, słuchałem w moim pokoju muzyki. Odebrała moja mama.
- Piotrek!
- Tak?
- Czy ty znasz jakiegoś Michała?
- Michała?!! - zerwałem się. - Oczywiście. Mówiłem ci. Wpuść go.
- A, to ten... uciekinier?
- Tak.
Po chwili Michał stał już w drzwiach. Trochę się zmienił, ale niewiele. Trochę urósł i miał dłuższe włosy.
- Witaj. Miło cię widzieć.
- Cześć.
- Wejdź. Chodź do mojego pokoju. Chcesz coś do picia, jedzenia?
- Nie, dzięki.
- Usiądź, proszę.
Usiedliśmy koło siebie na łóżku.
- Powiedz, jak ci się układa z rodzicami?
- No, teraz to jest zupełnie inne życie, bez tych nakazów, zakazów. Zaczynam się zastanawiać, jak ja żyłem do tej pory. Co prawda kontakt z nimi się raczej nie polepszył, ale zawsze...
- Tak myślałem. I ty, i oni przywykliście do starego systemu, trudno wam się przyzwyczaić.
- Tak. Ale jest o niebo lepiej niż było. I to dzięki tobie. Piotrek, ja muszę coś dla ciebie zrobić. Tylko powiedz co.
- Michał, ja ci już mówiłem...
- Mówiłeś. Ale ja... Po prostu nie chcę mieć takiego długu. Nie u ciebie.
Zamyśliłem się.
- Pamiętasz, jak ci mówiłem, że chciałbym mieć brata takiego jak ty?
- Tak.
- To jest niemożliwe. Ale - położyłem rękę na jego ramieniu - możesz zostać moim przyjacielem. Chcesz?
Odwrócił się do mnie gwałtownie.
- Jasne! Ty mnie jeszcze pytasz? Ja od dwóch miesięcy myślałem, jak... - urwał, jakby szukając słów. - Jak z tobą być.
Przysunąłem się i objąłem go.
- Miałeś kiedyś kogoś, kogo mógłbyś nazwać przyjacielem?
- Nie.
- Ja też. Czuję, że potrzebuję tego. Dlatego dziękuję ci. Dzięki, Michał.
Na początku widywaliśmy się mniej więcej co tydzień. Później coraz częściej, częściej, tak że po jakimś miesiącu spotykałem się z Michałem już co dwa dni. Rozmawialiśmy o sobie, zwierzaliśmy się, czując że możemy temu drugiemu całkowicie zaufać, mówiliśmy o planach, marzeniach, uczuciach, w końcu zaczęliśmy się w swoim towarzystwie zachowywać tak naturalnie, jak w samotności. Nareszcie mogłem mówić, co myślę.
- Wiesz co, Michał - powiedziałem. - Czasami myślę, że jesteś geniuszem. Albo mutantem.
- Dlaczego?
- Słuchasz muzyki takiej jak ja słucham teraz, czytasz książki na tym samym poziomie co ja, i w ogóle jesteś tak... dojrzały. W porównaniu ze mną w twoim wieku wypadasz zdecydowanie lepiej. Poza tym jesteś pierwszym człowiekiem, któremu mogę całkowicie zaufać, mogę powierzyć ci wszystko. Jestem ciekawy, skąd to się bierze.
- Ha, bardzo możliwe, że przez książki. Po prostu, kiedy nie miałem co z sobą zrobić, musiałem siedzieć w domu, czytałem książki. Dużo. To bardzo rozwija wyobraźnię.
- Wiem.
- A to, co mówiłeś o zaufaniu... Ja tego nauczyłem się od ciebie. Ty nie zawiodłeś mojego zaufania, ja nie mogę zawieść twojego. A poza tym...
- Tak?
- Ja ciągle mam u ciebie dług. W naszej przyjaźni dostaję tak wiele.
- Michał, nie masz. Po pierwsze, taka przyjaźń, gdzie każdy uważa, że dostaje więcej niż daje, jest najlepsza. Ja też to czuję. Po drugie, obaj tego potrzebowaliśmy, widziałem to wyraźnie. A za tamto nie masz żadnych długów. Po trzecie, to, jak to mówiłeś, o tym myślałem mówiąc że jesteś dojrzały.
Pokręcił głową.
W naszej przyjaźni mieliśmy dobry kontakt. Także fizyczny. Często obejmowałem go, gładziłem go po włosach czy kładłem mu ręce na ramionach. Przyjmował to naturalnie, bez najmniejszej niechęci, sam też nie bał się mnie dotykać. Czasami leżeliśmy obok siebie na łóżku, moje ramię służyło Michałowi za poduszkę i słuchaliśmy muzyki lub mówiliśmy, co w danej chwili myślimy czy czujemy. W ogóle powiedzieliśmy sobie wszystko. To znaczy ja prawie wszystko. Ale kiedyś musiałem mu to powiedzieć. Układałem już sobie w myślach kwestię, obmyślałem swoje zachowanie, ale wszystko poszło zupełnie inaczej. I bardziej spontanicznie.
Byliśmy sami w domu, leżeliśmy przy sobie na łóżku marząc, gdy Michał zapytał mnie o czym myślę. A ja nagle stwierdziłem, że nie ma już sensu tego przedłużać, że powiem mu całą prawdę.
- Myślę, jak dobrze mi teraz z tobą i jak mogłoby być, gdybyśmy byli ze sobą bliżej.
- To znaczy?
Obróciłem się na bok i położyłem mu rękę na piersi.
- To znaczy, że... Jestem tobą seksualnie zainteresowany. Jestem biseksualistą, ale najbardziej pociągają mnie młodsi chłopcy.
Uśmiechnął się i spojrzał na mnie.
- Zastanawiałem się, kiedy mi to powiesz.
- Co?!! - wrażenie było tak nagłe, że zerwałem się z łóżka. - Wiedziałeś o tym?!
- Tak.
Usiadłem na krześle.
- Jak? Kiedy?
- Jakieś trzy tygodnie temu. Siedzieliśmy przy komputerze i poszedłeś zrobić coś do picia. A ja stwierdziłem, że zobaczę co mój przyjaciel ogląda w internecie.
- I co?!
- Spokojnie. Bardzo mnie ciekawi, jak to sobie uświadomiłeś. Może najpierw ty mi o tym opowiesz, a później ja tobie o tym, co wtedy myślałem, dobrze?
- Dobrze. Byłem wtedy w twoim wieku, akurat wyjechałem na wczasy. Z okien naszego ośrodka był dobry widok na przeciwległy budynek w którym odbywały się kolonie. Więc ja w napięciu wieczorami wpatrywałem się w ten budynek w przekonaniu, że może zobaczę jakąś dziewczynę nagą. Nie przychodziło mi oczywiście do głowy, że na koloniach dziewczyny zwykle nago nie chodzą. W pewnym momencie przeszła mi przez głowę myśl: "Żeby chociaż zobaczyć nagiego chłopca." Ta myśl zaskoczyła mnie, tak że zaprzestałem wpatrywania się i poszedłem spać. Przed zaśnięciem zastanowiłem się nad tym, i wyszło że mi to odpowiada. Od tego czasu coraz bardziej pociągali mnie chłopcy, coraz mniej dziewczyny, aż doszło do obecnego stanu, czyli 80% : 20%. Raczej już się nie zmieni. A ty?
- Więc najpierw zastanowiłem się, czy mnie to jakoś dotyka i stwierdziłem, że tak i to bardzo. Potem... Psychicznie jesteśmy ze sobą bardzo blisko, jesteśmy przyjaciółmi i to może tylko pogłębić naszą przyjaźń. Fizycznie - wyobraziłem sobie trochę i... Jeżeli nie będzie mnie to boleć, na pewno będę czuł przyjemność, a o to przecież chodzi. Zaczęło mnie to nawet pociągać. I jeszcze jedno...
- Tak?
- Wtedy, na dworcu... Mogłeś zrobić ze mną wszystko. Zgodziłbym się w zasadzie za nic. To, że wtedy...
- Nie ma o czym mówić. Z zasady nie wykorzystuję takich okazji. Ale teraz ty sam...
Wstał, chwycił moją rękę, położył sobie na piersi i zaczął zsuwać ją coraz niżej.
- Czy stoi coś na przeszkodzie? - zapytał z uśmiechem.
Zatrzymałem dłoń, która była już na jego podbrzuszu.
- Stoi. Nie zrobimy tego teraz.
Jego twarz wyrażała zdziwienie i... jakby rozczarowanie?
- Dlaczego?
- Nie masz jeszcze 16 lat.
- Odkąd cię to obchodzi?
- Obchodzi, ponieważ twoi rodzice niezbyt mnie lubią. Gdyby to się w jakiś sposób wydało, a może, miałbym przechlapane.
- Rozumiem.
- Ale możemy przecież dotykać się, całować... - wstałem i zdjąłem z niego koszulkę. - Poza tym na twoje 16 urodziny można przygotować coś specjalnego.
Wyskoczył ze zsuniętych już spodni, zdjął skarpetki i przystąpił do rozbierania mnie.
- Jesteś piękny - wyszeptałem.
- Tak myślisz?
- Tak czuję. Jesteś najładniejszym chłopcem, jakiego widziałem. Dlatego zresztą wtedy do ciebie podszedłem. Gdybyś był brzydszy, nie podszedłbym.
- Pozostaje tylko powiedzieć, że mam szczęście.
- Nie większe niż ja.
Przycisnąłem go do siebie i pocałowałem, długo, głęboko, mocno. Potem zacząłem całować całe jego ciało, podczas gdy on jeździł rękami po moim. To było niezapomniane przeżycie. Po prawie godzinie intensywnych pieszczot zmęczyliśmy się i położyliśmy obok siebie na łóżku. Położyłem głowę na lewej stronie jego piersi.
- Co robisz?
- Słucham bicia twojego serca. To jest takie uspokajające i wyciszające...
Leżeliśmy tak nieruchomo przez pół godziny, potem wstaliśmy i ubraliśmy się.
Od tej pory nasza przyjaźń wzbogaciła się o elementy takie jak pocałunek czy przytulenie, znacznie hojniej obdarzaliśmy siebie dotykiem. Zaczęliśmy się spotykać prawie codziennie. I czekaliśmy na jego 16 urodziny.
W końcu ten dzień nadszedł. Już wcześniej zamówiłem pokój w hotelu, więc musieliśmy się tylko zameldować. Było ciepło, więc byliśmy bardzo lekko ubrani. Gdy weszliśmy do pokoju, Michał od razu objął mnie i włożył mi ręce pod koszulkę.
- Spokojnie - powiedziałem. - Mamy czas i, jak widzę, wideo. Przewidziałem to.
Pokazałem mu kasetę.
- Co to jest?
- "Monty Python i Święty Graal". Pożyczyłem od kolegi. Świetny film. Stwierdziłem, że musisz go obejrzeć.
Obejrzeliśmy film i gdy rozległy się sakramentalne słowa "Dobra, dosyć tego kręcenia" Michał roześmiał się.
- Nie, mocne, naprawdę. Skąd oni to wzięli? "Rycerze, którzy mówią Ni". Przecież to nie ma sensu.
- Na tym to polega. Jak ma być śmiesznie, to ma być śmiesznie i koniec. Ale teraz może zajmiemy się sobą.
Powoli pozbawialiśmy siebie ubrania. Gdy został w slipkach, zbliżyłem do nich twarz i zdecydowanym ruchem zdjąłem je z niego. Położyłem się pomiędzy jego nogami i lizałem, ssałem, pieściłem językiem i wodziłem wargami po jego penisie, masując go jedna ręką, a drugą jeżdżąc po ciele Michała, który na przemian to chwytał moją głowę i prowadził ją w górę i w dół, to puszczał, to rozkładał nogi szeroko, to ściskał mnie nimi i krzyżował je na moich plecach. Czasami przerywałem, by jak najbardziej przedłużyć tą chwilę, lecz w końcu Michał rozłożył szeroko nogi, podkurczył je, chwycił mnie mocniej za głowę i jego sperma znalazła się w moich ustach. Wypiłem ją, nie roniąc ani kropli.
Teraz przyszła kolej na Michała. Położył się na mnie i zajął się moim członkiem, rękoma pieszcząc moje uda podczas gdy ja dotykałem jego pleców, pupy i lizałem wewnętrzną stronę jego pozbawionych najmniejszego włoska ud. Pieścił mnie z niezwykłą wprawą, tak że gdy w końcu wtrysnąłem mu swój ładunek do ust i spojrzałem na zegarek, minęło właśnie 40 minut odkąd skończyliśmy oglądać film. Było ciepło i zdążyliśmy się spocić.
- Co powiesz na chłodny prysznic? - zapytałem. - Moglibyśmy się ochłodzić i obmyć.
- Dobrze.
Poszliśmy do łazienki i umyliśmy siebie nawzajem, potem ubraliśmy się. Podszedłem do niego.
- Michał, jeżeli kiedykolwiek miałeś wobec mnie jakiś dług, teraz go spłaciłeś.
- Piotrek, znowu? Mi przecież też było cudownie.
- Ale ty o tym, co się stało, nie marzyłeś od czterech lat. To dla ciebie nie było zaspokojenie skrywanych przez te cztery lata pragnień. Nie, Michał, nie masz już żadnego długu. Przyznaj.
Zastanowił się.
- Przyznaję.
- Co teraz zrobisz?
- Jak to co? - zapytał ze zdziwioną miną. - Zostanę oczywiście z tobą. Czy spodziewałeś się czegoś innego?
Fakt. Nie spodziewałem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
traderek
Super aktywny
Super aktywny



Dołączył: 24 Sie 2005
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 21:27, 06 Wrz 2006    Temat postu:

powiem tak: jestem pod ogromnym wrażeniem.... naprawde świetne opowiadanie: piękne

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rince




Dołączył: 07 Sie 2005
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 23:42, 09 Wrz 2006    Temat postu:

Kolega kwadrat mógłby dodać że tekst jest ze strony [link widoczny dla zalogowanych] która przez przypadek jest moją stroną Smile Cieszy mnie że się spodobało, ale jakaś elementarna informacja by się przydała...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kwadrat
VIP
VIP



Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: opolskie

PostWysłany: Nie 19:29, 10 Wrz 2006    Temat postu:

i tu się z tobą niezgodzę drogi rince, ponieważ opowiadanko pochodzi ze stronki [link widoczny dla zalogowanych] pozdrawiam.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rince




Dołączył: 07 Sie 2005
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 15:38, 12 Wrz 2006    Temat postu:

Błąd Razz Najwyraźniej ktoś miły nie zapytał mnie o zgodę na publikację... Sam je napisałem, to wiem skąd pochodzi Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
quba
VIP
VIP



Dołączył: 17 Paź 2005
Posty: 900
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 14:49, 01 Paź 2006    Temat postu:

fajne .. dluuuugie , ale fajne Razz Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
tomjay
VIP
VIP



Dołączył: 29 Cze 2005
Posty: 566
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 16:57, 01 Paź 2006    Temat postu:

Tylko ten Monty Python troche nie wiadomo skad...

opowiadanie twojego autorstwa?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum WWW.GAYCITY.COM.PL Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin